niedziela, 7 czerwca 2009

na początek

Tak nasza hacjenda wyglądała jeszcze w kwietniu. Dorodny, amerykański, a jakże, siding - niemal symbol dostatku w nie tak dawno przeszłych latach 90'. Obok garaż na cienkola. Chodniczki, trawniczki, dupeczki... W środku standardzik- 3 pokoje, kuchnia, łazienka, korytarz - co daje w sumie jakieś 60 m powierzchni, na której trzeba było pomieścić, meble, dywany, marzenia i pasje 4 osób. Kompromisy na takiej powierzchni muszą zachodzić nader często i niezwykle skutecznie w trybie natychmiastowym. Na przestrzeń nie starczyło bowiem miejsca. Cisza też nie dostała zezwolenia na wstęp szczególnie rano, kiedy cały dom pulsuje w rytm voxowych hiciorów sprzed 3 dekad. Ma to swoje plusy - przynajmniej Roman Czejarek nie ominie żadnego pomieszczenia przy pobudce. Boazeria na ścianach, deski na podłodze, milion dywaników nielotów. Duże wspólne szafy. Kwiatki stłoczone na przykrótkawych parapetach - dają wrażenie równikowych chaszczy - Tylko, co powie Jadzia, jak wyskoczę na nie z maczetą torując drogę światłu do reszty pokoju. Spytajcie Jadzi - Jadzia wam doradzi! Ogólnie, nie mieszka się źle. ba! nawet wyśmienicie, jeśli bierzemy pod uwagę pokaźny ogród - wybieg spacerowy dla naszych szanownych kur i Frodzisława. Świetną lokalizację - centrum to to nie jest, ale za to tu jeszcze dochodzą publiczne środki transportu i nie jeździ obwoźny sklep.
Ale nastał czas przełomu, kiedy duchota ludzka przeszła swoje granice. Czas najwyższy, żeby zrobić trochę więcej miejsca i trochę mniej myśleć o tym, kiedy wstać, żeby łazienka była wolna. Czas coś dobudować-przebudować-rozbudować-zabudować-obudować...!!! let's start this blog :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz